Janina Tuszyńska-Johnson: Po wkroczeniu Czerwonej Armii Ukraińcy zmienili się całkowicie w stosunku do wszystkich innych nacji. Szczególnie Żydów i Polaków

Janina Tuszyńska-Johnson: Po wkroczeniu Czerwonej Armii Ukraińcy zmienili się całkowicie w stosunku do wszystkich innych nacji. Szczególnie Żydów i Polaków

Janina Tuszyńska-Johnson, ur. w 1934 roku w Hucie Mydzkiej na Wołyniu. W naszej Hucie żyliśmy zgodnie z Cyganami i Ukraińcami. Bywaliśmy na swoich świętach, weselach. Razem pracowaliśmy. Jeśli bywały jakieś spięcia to tylko z Ukraińcami. Wszystko zmieniło się po wkroczeniu Czerwonej Armii. Ukraińcy zmienili się całkowicie w stosunku do wszystkich innych nacji. Szczególnie Żydów i Polaków mówi pani Janina. 

W czerwcu ’41 roku, zaczęli mordować Żydów. Ja się dziwię, że o tym się nie mówi. Bo na naszych terenach, czyli obecnej Ukrainy, to Żydów wymordowali Ukraińcy, oczywiście za pozwoleniem Niemców. Dlaczego Żydzi ich nie oskarżają? Dlaczego ciągle Polacy są posądzani o antysemityzm? Przecież myśmy nigdy nimi nie byli, chociaż Żydzi nie byli święci. Bo oszukiwali w sklepach. Jeżeli mieli kilka sklepów w mieście a chciał Polak otworzyć, to natychmiast obniżali ceny, więc wiadomo, musiał zbankrutować. Zaraz potem ceny podnosili. Oni mają takie powiedzenie: „jeżeli Żyd nie oszuka goja, nie może usnąć”. Pomimo tego, gdy Ukraińcy zaczęli się już jawnie z nimi rozprawiać, Polacy ich ratowali. W naszej stodole ojciec przechowywał pięcioosobową rodzinę Żydów z Osowa. Przyszli w Boże Narodzenie ’41 roku i zostali do końca kwietnia 42 roku. Potem tato zaprowadził ich do lasu, do przygotowanej ziemianki. Z czasem doszło do nich wielu innych Żydów. Ukraińcy jeśli nie zabili Żydów, to dlatego, że ktoś ich ostrzegł i mogli uciec. Generalnie zabijali wszystkich a ich mieszkania i domy plądrowali, potem palili. Jak skończyli z Żydami i Cyganami, wzięli się za Polaków.

Rozpoczęły się napaści najpierw w nocy, w 1943 roku już się nie kryli. Wioska po wiosce w okrutny sposób mordowali nas. Szabrowali a potem palili domy, często z ludźmi w  środku. Patrząc na stare i nowe mapy, trudno uwierzyć, że na obecnych polach było miasteczko tętniące życiem. Albo na zrównanej z ziemią polskiej osadzie, po wojnie zbudowano ukraińskie miasto. A jeśli jakiś  ślad pozostał, to tylko przez nieuwagę albo w przypadku, gdy miejscowy pop poświęcił miejsce.

Mój ociec był leśnikiem, dwa razy byliśmy wyznaczeni do wywózki na Sybir. Za pierwszym razem mieliśmy czekać na ukraińskie podwody, które miały nas zabrać do punktu zbiorczego ale była wielka zamieć i siarczysty mróz. Kolejna wywózka była zaplanowana w czerwcu, ale wkroczyli Niemcy. Kilka miesięcy później ojciec postanowił o przeniesieniu do samoobrony, Huty Stepańskiej ale stamtąd też uciekliśmy po pierwszym napadzie Ukraińców. Wtedy samoobrona atak odparła. Część ludzi przygotowała się do wyjazdu a my z nimi w kierunku stacji kolejowej Grabina, było to 13 lipca. Po drodze widzieliśmy spalone wsie, pełno trupów ludzi i zwierząt. Ukraińcy jednakowo bestwili się nad mieszkańcami oraz żywym inwentarzem. Niektóre z nich miały duże szarpane rany, często były nadpalone i biegały oszalałe albo już konały. Odór był nie do zniesienia. Widziałam matkę tulącą zastrzelone dziecko, której mąż wydarł z rąk i położył pod przydrożnym krzyżem, mówiąc: przecież nie żyje a my musimy uciekać.

Czekając na stacji na transport widzieliśmy dramat polskich rodzin, byli tam już Niemcy. Dobrze wiedzieli cośmy przeżyli i dlaczego uciekliśmy. Droga na zachód z przerwami trwała chyba 4 tygodnie. Pod Wrocławiem wybudowano dla nas obóz.

Artykuł powstał dzięki pomocy Fundacji KGHM

   

Zobacz również

Kontakt

Wydawca
Stowarzyszenie Dolnośląski Instytut Korfantego

ul.  Porzeczkowa 3, Wrocław
 
Portal kotwicepamieci.pl jest wpisany do ewidencji dzienników i czasopism pod numerem 3585
Janusz Wolniak – Redaktor